Życie to nie zawody.
Wyobraź sobie, że kończysz pracę. Przedzierasz się przez czerwoną szarfę, dziewczyna z pomponem gratuluje udanej roboty. Leje się szampan, a na szyi zawisł medal. Dlaczego nie mogłoby być tak codziennie?
Są dni, gdy wyczynem godnym sportowca jest ogarnąć wszystko i dopiąć na ostatni guzik. Gdzie są wtedy pompony?
Nie lubię wtorków, będę dziś marudzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz