Dziś na blogu o:
- genialnym zespole,
- alkoholu, który psuje zdjęcia,
- pancernym sprzęcie,
- problemach natury technicznej.
Rust. Jak opisać wulkan energii? Ale od początku. Zapowiadała się stypa, na sali panie w szpilkach, panowie pod krawatem. Coś nie grało. Pół godziny opóźnienia, szatniarki nie ma, piwo po 6.5 zł! Skąd ta szybka zmiana?? No trudno.
RUST to Poznański zespół nagradzany na wielu ogólnopolskich przeglądach i festiwalach. Od 2010 roku ich muzyka zaczęła dojrzewać i z galopujących riffów muzycy zaczęli stawiać na surowsze brzmienie, które zmierza w stronę ikon lat 70' i 80'.
Wokalista jest jak najbardziej naturalnym wcieleniem Axla Rose'a i to jakim charyzmatycznym! . Zespołu nie tylko dobrze się słucha, koncert to wielkie show, jest na co popatrzeć. O dziwo nawet panowie pod krawatem rzucili się do tańca. Muzyka ma moc i pierdolnięcie. Pech chciał - dosłownie. Jeden z Krawaciarzy skończył ze "śliwką" :) Sam w pewnym momencie schowałem sprzęt i rozkręciłem pogo pod sceną! Właściwie trudno było mówić o schowaniu. Zaledwie wrzuciłem do torby i skakałem razem z nią. Sprzęt fotograficzny w środku młyna na pewno prędzej czy później dostanie mocne baty. Stąd wolę mieć pancerne armaty i więcej spokoju :) Nie wiedziałem co robić - skakać czy robić zdjęcia. I jak niby cały nabuzowany miałem trzymać sztywno aparat? ;) Poniżej teledysk kapeli. Warto odpalić!
Alkohol to twój wróg, więc trzeba go w mordę lać!
Pierwszy wniosek jaki nasunął mi się po koncercie brzmi następująco - pij i baw się dobrze, ale o zdjęciach zapomnij. Wcale nie czułem się wstawiony, może tylko w pewnym momencie czułem, że robię zdjęcia bezmyślnie. Jeśli mamy do wykonania klatki typu "must have" to nie warto ryzykować. Zróbmy co jest do zrobienia i dopiero wrzućmy na luz i "bezmyślność" :) Kto by sobie odmówił złotego napoju bogów? Ja nie. Ale myśleć trzeba. Apropo tematu - kto postawi browara w Lizardzie? Limit imprezowy na wyczerpaniu, a jutro gra DE.PL + dance party po koncercie. W niedzielę zaś odbędzie się koncert na święto uczelni. Szczegółów nie znam. Chór uczelniany, coś jazzowego z Bydgoszczy... Wstyd się przyznać, nie wiem. Mam blisko, odwiedzę. Przyda się odpoczynek od ciężkich brzmień, jednocześnie coś nowego. Zobaczymy co wyjdzie.
Pomówmy o technice. Koncerty wbrew pozorom są ogromnie wymagające technicznie. Lizard King to póki co najlepiej oświetlony klub w którym byłem w Toruniu, a byłem tylko w części z nich :) Z resztą miejsca się nie wybiera, gdzie grają tam się idzie. Ale weźmy takiego Lizarda na tapetę. Kolorowe światła, miłe dla oka złote podświetlenie sali, fajnie, błyszcząco, klimatycznie. I co z tego? Ekspozycja 1/40-1/80, f1.8-2.0, iso 3200 przy 50mm. Ciemno cholernie. Zastanawiałem się czy nie przydałoby się dłuższe szkło, ale zaraz zaraz... Nie będzie przecież jaśniejsze niż f1.8, a czułości też nie przybędzie. Więc jak mam utrzymać dłuższe szkło przy niezmienionym czasie? Masakra. Iso 3200 jest największą (i to programową) czułością w moim aparacie. Nie ma rady, trzeba ratować się obecną szklarnią, odszumianiem i kombinowaniem. Lampa też dużo nie pomoże. Fajnie jest czasem dopalić, ale nie zawsze. Wiadoma oczywistość. Nie zawsze nawet się da. A może po prostu muszę więcej ćwiczyć? To na pewno. Póki co marzy mi się dobrze oświetlona scena albo ciekawe wydarzenia w środku dnia. Nie mam możliwości fotografowania za dnia. Cóż. Życie.
Ciekawe czy ktoś przeczytał całą notkę...
No ja przeczytałam. ; D A zaraz też przesłucham.
OdpowiedzUsuńW kwestii ciemności koncertowych... niestety, taki już los. Część klubów nadużywa czerwonego światła, a w takim aparat zupełnie nie współpracuje...
Bądź co bądź mój sprzęt też nie daje rady, smutno. >: W ogóle nie mogę sobie pozwolić, jego nawet 400 iso zabija, co dopiero więcej.. a i tak nie mam czasu, to inwestować mi się nie chce.